Elektryczne hulajnogi opanowały polskie miasta. Wszak nadal w mniejszych miejscowościach jest ich niewiele, jednak nie można zaprzeczyć, że rewolucja ma się dobrze i trwa w najlepsze. Większość hulajnóg, które mijamy pochodzi z wypożyczalni, ale coraz więcej osób chce mieć taką na własność. Zatem poniżej o tym czy kupić, czy stale wypożyczać hulajnogę?
Własna hulajnoga czy z wypożyczalni?
Tak, lepiej posiadać własną hulajnogę, bo dzięki temu uniezależnimy się od poszukiwania wolnego pojazdu, którego gripy (rączki) nie są pobrudzone lodami i innymi substancjami niemiłymi w dotyku. Ponadto, własny pojazd, po prostu, bardziej się opłaca; inwestujesz raz, kupujesz hulajnogę i nikt regularnie nie obciąża Twojego rachunku bankowego.
Wypożyczona hulajnoga elektryczna kosztuje więcej
Zakup własnej elektrycznej hulajnogi jest korzystny z samego faktu bycia niezależnym. Przykładowo brak wolnego pojazdu z wypożyczalni może sprawić, że nie zdążymy na ważne spotkanie, czy egzamin w szkole. Jednak kwestie finansowe są tu najważniejsze, bo jazda hulajnogą z wypożyczalni przez jedną godzinę to wydatek około 25-30 zł. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, ze to niewiele, ale należy zauważyć, ze postoje na światłach i inne czynności niezwiązane z jazdą również kosztują.
Cena własnej hulajnogi Xiaomi | Godzina jazdy z wypożyczalni |
1600 zł | 30 zł |
1600 = 53 godziny po 30 zł = 26 dni po 2 godziny jazdy. |
Uwaga: Wobec powyższego, własna hulajnoga dobrej marki kosztuje tyle, co jazda wypożyczoną przez 26 dni po 2 godziny. Zatem zakup własnej hulajnogi szybko się zwraca. |
Wypożyczalnie są cenne!
Ale spokojnie, fakt zakupu własnego pojazdu nie oznacza, że pojedziemy z nim zawsze i wszędzie. Najpopularniejsze hulajnogi mają bardzo toporny proces naprawczy, który polega na odesłaniu sprzętu i czekaniu kilkunastu dni. Zresztą samo wysłanie pojazdu do punktu gwarancyjnego to nie lada przygoda. Najpierw pakujemy nasze 13 kg, wzywamy kuriera, a potem modlimy się, by serwisant nie uznał, że usterka powstała z naszej winy. Takich problemów nie mamy, gdy korzystamy z wypożyczonych hulajnóg; wsiadamy i jedziemy, a serwisowanie samo się dzieje, nie martwimy się o nic.
Jaka własna hulajnoga najlepsza?
Własny pojazd to niezależność, o ile kupimy taki, który nie zepsuje się po kilku podróżach. Najlepsze hulajnogi opisaliśmy w naszym rankingu tutaj, ale zasady są niezmienne i przy zakupie powinniśmy brać pod uwagę:
- dobry kontakt z serwisem gwarancyjnym;
- czas gwarancji (2 czy 5 lat);
- opinie z sieci (filmiki, fora itp);
- zasięg hulajnogi (jak daleko dojedzie);
- możliwość dodania baterii, gdy poprzednia się rozładuje.
Brak przepisów dla własnych i wypożyczonych!
Czy masz własną, czy wypożyczoną hulajnogę, to podlegasz tym samym przepisom – obecnie niemalże żadnym. Podbijające świat e-hulajnogi wciąż nie mają swojej definicji prawnej. A przecież, to już nie tylko środek transportu mieszkańców dużych miast, bo docierają niemalże wszędzie.
Dzięki hulajnogom, w miarę bezpieczny sposób możemy poruszać się po mieście, mamy dużą wygodę, naprawdę fajna sprawa. Zatem nic dziwnego, że od kilku lat jak grzyby po deszczu powstają kolejne wypożyczalnie, a i ich producenci nie mają problemu z popytem.
Rosnąca popularność UTO ma też negatywne skutki, bo odnotowano już kilkanaście bardzo poważnych wypadków z udziałem użytkowników hulajnóg elektrycznych. Bez wątpienia przyczyną są niejasne przepisy, które w ogóle nie uwzględniają tych urządzeń. Wygląda to tak, że musi korzystać z chodnika, jeżeli takowy jest, a gdy go nie ma, to z pobocza (więcej >). Zupełnie jak pieszy, poruszamy się lewą stroną drogi w kierunku jadących pojazdów. To nawet w teorii wydaje się już dosyć niebezpieczne.
O wypadkach na elektrycznych hulajnogach mówił m.in. w telewizji ortopeda Krzesimir Sieczych:
“Tacy pacjenci trafiają codziennie do naszych gabinetów, na ostry dyżur. Jest ich co prawda trochę mniej niż w poprzednim roku, kiedy te hulajnogi były kompletną nowością, kiedy użytkownicy jeszcze nie do końca wiedzieli, jak jeździć, nie przestrzegali niektórych zasad (…), ale nadal codziennie jest to po kilka osób” – mówił w TVN24.
Na szczęście stworzony przez Ministerstwo Infrastruktury projekt zmian w przepisach drogowych ma to zmienić. Wówczas kierujący hulajnogami będą traktowani jak rowerzyści, a chodnikami będą mogli poruszać się tylko w wyjątkowych sytuacjach.